niedziela, 13 stycznia 2013

Z Siem Reap do Bangkoku

Pisałem wcześniej, że dzisiaj wracamy do Tajlandii. Po wczesnym śniadaniu, uregulowaliśmy rachunek w hotelu. Pożegnaliśmy miłych pracowników i minivanem podjechaliśmy na miejsce skąd odjeżdżał nasz autobus do granicy. Teraz, kiedy piszę właśnie jesteśmy w drodze. Autobus bardzo ciekawy. Oprócz nas podróżuje nim "przekrój całego świata". Jest Niemka, Australijka, dwoje Holendrów. Muzułmańska rodzina z RPA i kilku Azjatów. Autobus lokalny - fajny. Klimatyzację załatwiają otwarte okna a bagaże jadą w środku - razem z nami. Bagażnika autobus nie posiada. Jest wspaniale, kolejne nowe doświadczenia. Pan z RPA wraca z podróży po Wietnamie. Rozmawiamy o jego podróży, ponadto Pana bardzo ciekawi Europa, więc staramy się o wszystkim co Go interesuje opowiedzieć.
Do granicy dojechaliśmy w trzy godziny. Odprawa graniczna - wyjazd z Kambodży szybko poszła, nie więcej niż 40 minut. Teraz, czekamy na odprawę do Tajlandii jest dłuższa kolejka. Stoimy już ponad 40 minut a wygląda, że potrzeba jeszcze minimum godzinę. Nie ma innej opcji., czekamy. Temperatura 34 stopnie, jest ciepło. Okazało się dłużej, 1,5 godziny później mamy 10 metrów do okienka odprawy. Nasze Dziewczyny już są w Tajlandii.
Jest 15:10 Jupi :) po trzech godzinach na granicy jesteśmy w komplecie w Tajlandii. Znaleźliśmy już naszego busa, który zawiezie nas do Bangkoku.
Po dwunastu godzinach od wyjazdu z Siem Reap jesteśmy na ulicach Bangkoku. Czekamy teraz, gdzie nasz bus będzie miał końcowy przystanek. I tu wystąpiła mała niespodzianka. Otóż według informacji punktu w którym kupiliśmy bilety wynikało, że bus zatrzyma się przy lotnisku. Drogę stamtąd do hotelu mieliśmy opanowaną, miało być metrem. Niestety, Pan kierowca busa po drodze zabrał swojego kolegę do Bangkoku. Podwiózł tego kolegą na wskazane przez niego miejsce a nam powiedział, że to ostatni przystanek. Zupełnie nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy, poza tym, że w Bangkoku. Pan kierowca, też jak na złość "zapomniał" angielskiego i nic nie można było się od niego dowiedzieć. Na wszystkie pytania - gdzie najbliższa stacja metra, lub Sky Train, odpowiadał , że daleko i trzeba brać taxi. W tej sytuacji zdecydowaliśmy się na taxi. Po dwunastu godzinach w drodze, w tym trzech na granicy nie było już ochoty na "błądzenie we mgle". Okazało się wówczas, że taksówkarze to też cwaniacy. Pierwszy napotkany zaproponował nam kurs do hotelu za 3500 THB. Dzięki temu, że znamy już tutejsze realia i ceny "podziękowaliśmy" za jego usługę. Znaleźliśmy kolejną taksówkę, z tym kierowcą udało się ustalić kurs na poziomie 250 THB, jest różnica, prawda? W tym miejscu wypada podpowiedzieć, dla przyszłych zwiedzających " na własną rękę" - wszelkie ceny negocjujemy i ustalamy przed wykupieniem usługi.
Teraz jesteśmy już w hotelu, po odświeżeniu, chociaż była już 22:00 wyszliśmy na mały spacer po okolicy. Chociaż zorientować się na jutro rano, gdzie najbliższa stacja metra i kolejki Sky Train.
Poniżej przedstawiam kilka zdjęć z naszej dzisiejszej drogi.
Nasz pierwszy autobus dzisiaj, widok do przodu i do tyłu, gdzie są bagaże:



Jeden z przystanków w drodze a tam toaleta ze wspólnym grzebieniem do wykorzystania. Na wszelki wypadek "na sznurku" aby nie zginął:

A to już widok z siedzenia pasażera w naszym busie do Bangkoku. Bagaże też jadą z nami:





1 komentarz:

  1. Grzebień- REWELACJA, rodem z filmów Barei :D
    Nie za wesoło mi się zrobiło czytając jak pozostaliście wysadzeni z busa gdzieś w Bangkoku i to po 12 godz. podróży z kierowcą, który can't speak english. Ech zachciało się Wam Bangkoków. Następny Wasz wyjazd sugeruję Myślęcinek, Ciechocinek bądź Ostromecko przynajmniej mi stresów zaoszczędzicie.
    Miłego, co istotniejsze bezpiecznego, zwiedzania Tajlandii (tylko zakaz podziwiania Tajek, cholery ładne są :P)
    Pozdrawiam i czekam na relacje ;)

    OdpowiedzUsuń