sobota, 14 grudnia 2013

Statystka podróży

1. Czas trwania: 21 dni.

2. Ilość przekroczonych stref czasowych: 7

3. Odwiedzone kraje - 2: Singapur, Wietnam.

4. Lotniska - 7: Gdańsk, Frankfurt, Singapur, Ho Chi Minh, Hue, Hanoi, Monachium.

5. Loty - 9:

- Gdańsk - Frankfurt.
- Frankfurt - Singapur.
- Singapur - Ho Chi Minh.
- Ho Chi Minh - Hue.
- Hue - Hanoi.
- Hanoi - Singapur.
- Singapur - Frankfurt.
- Frankfurt - Monachium.
- Monachium - Gdańsk.

6. Środki transportu:

- samoloty:
Airbus A 380,
Airbus A 321,
Airbus A 319
Bombardier CRJ-700,
Embrarer 195,

- samochody:
głównie Toyota Inova,

- pociągi,

- autobusy miejskie,

- metro,

6. Przebyte kilometry: ok. 26 950 (w tym ok. 1 800 drogą lądową)

piątek, 13 grudnia 2013

Frankfurt-Monachium-Gdańsk, do domu już blisko

Jesteśmy we Frankfurcie. Lot z Singapuru trwał 13 godzin, czas jednak szybko upłynął. Nie odczuliśmy tej trasy. 
Nasz samolot już zaparkowany:


Teraz przesiadamy się na samolot do Monachium. Prościej byłoby, jak pierwszego dnia polecieć bezpośrednio do Gdańska. Jednak musielibyśmy to popołudnia czekać we Frankfurcie. Szybciej bedziemy lecąc przez Monachium.
Lecimy już do Monachium. Lot potrwa ok około 50 minut. Tam mamy niecałe dwie godziny oczekiwania na przesiadkę do Gdańska.
Jesteśmy w Monachium. Z powodu małego korka na lotnisku, czekamy na zaparkowanie samolotu. Stoimy w bardzo ciekawym miejscu, nad drogą:


Czekamy jeszcze godzinkę i mamy ostatni lot, do Gdańska. Lotnisko w Monachium, dużo mniejsze niż we Frankfurcie ale i tak sporo większe niż jakiekolwiek nasze krajowe. Lot będzie trochę dłuższy niż poprzedni, potrwa około 1,5 godziny.
Już nad Monachium. Podziwiamy cudowne widoki. Chmury w dole przypominają śniegi za kołem podbiegunowym:


Tutaj wyłaniają się Alpy:


Aż trudno uwierzyć, że ta biel po horyzont o obłoki. Około godziny takiego podziwiania jeszcze przed nami i lądujemy w Gdańsku - miejscu od którego wszystko się zaczęło. Jak wcześniej napisałem - "podróż tam i z powrotem" - prawie jak u Tolkiena, powoli dobiega końca. Pogoda na koniec  spłatała nam figla. Z powodu gęstej mgły, godzinę krążyliśmy nad Gdańskiem. Wylądowaliśmy szczęśliwie, chociaż rzeczywiście i na dole warunki są trudne. Za budynkiem lotniska, to białe, jednolite to mgła:


Czekamy na bagaże i już samochodem wracamy do domu. 

czwartek, 12 grudnia 2013

Singapur - ostatni dzień

Dzisiaj, nie licząc doby w podróży jest ostatni dzień naszej wyprawy. Jesteśmy już spakowani, bagaże czekają w hotelowej recepcji a my jeszcze spacerujemy. Jesteśmy w Marina Bay - reprezentacyjnej dzielnicy Sungapuru. Tutaj, znajduje się charakterystyczny dla obrazu Singapuru hotel, składający się z trzech budynków na górze połączonych konstrukcją w kształcie łodzi. Wśród widocznych na dachu palm, mamy basen i restauracje. 


Jesteśmy już na lotnisku. Czasu mamy bardzo dużo ale też i sporo atrakcji.
Poniżej przedstawiam zgodnie z naszą kolejnością zwiedzania.
Ogród roślin:


Ogród motyli:


Woda z rybkami:


Taki "kącik" dla relaksu:


Ogród kaktusów:


Została godzina do odlotu. Jesteśmy po wszystkich, odprawach. Czekamy przy bramce. Następne wiadomości, z samolotu, będą za 13 godzin, po wylądowaniu we Frankfurcie. 
Jesteśmy w samolocie, większa część drogi za nami:


Za trzy godziny powinniśmy lądować. Duży A 380, którym lecimy to bardzo wygodny samolot. Miejsca wystarczająco, cicho w środku, stabilnie i delikatnie przy starcie i w locie. Miło jest tak podróżować.

środa, 11 grudnia 2013

Singapur - zwiedzanie 2

Dzisiaj mamy jeszcze cały dzień, który możemy poświęcić na zwiedzanie miasta. Po śniadaniu wybieramy się w drogę. 
Pierwszy punkt w planie to Muzeum Changi - dawne więzienie z czasów II wojny światowej, obecnie cześć budynków spełnia nadal tę rolę, w pozostałych otwarto muzeum. W więzieniu tym rozgrywa się akcja książki J.Clewella "Król szczurów". W muzeum nie można robić zdjęć, dlatego mogę zaproponować tylko takie:


Po drodze mijamy parki i ulice Singapuru:



Jedziemy do drugiego miejsca, które chcemy zobaczyć. Korzystamy z innego środka transportu - piętrowego autobusu miejskiego, którym dojeżdżamy do metra. Widok z okien autobusu:



Jesteśmy w muzeum sił powietrznych Singapuru. Obok znajduje się jedna z pięciu baz sił powietrznych Singapuru. Możemy wnioskować stąd, posiadają tutaj liczne i silne lotnictwo wojskowe, skoro na tak niewielkim terenie jest kilka baz lotnictwa.
Poniżej zdjęcie muzeum:



Zaczyna zbierać się na deszcz, wiemy już  z poprzedniego pobytu jak tu pada, zaczynamy powoli wracać w kierunku, hotelu. Spodobały nam się autobusy, czekamy na przystanku na A 94 :)


wtorek, 10 grudnia 2013

Hanoi - Singapur

Dzisiaj wylatujemy z Hanoi. Przed powrotem do domu mamy jeszcze dwa dni (jak na początku) pobytu w Singapurze. Dokładnie po dwóch tygodniach opuszczamy cudowny Wietnam. Wszystkie nasze wycieczki i wrażenia skrupulatnie opisywaliśmy na blogu. Zapraszamy na kolejne relacje, to jeszcze nie koniec.
Jesteśmy na lotnisku. Za godzinę wylatujemy. Hala odlotów poniżej:


Lot trwał 3 godziny, jesteśmy ponownie w Singapurze:



Jedziemy za chwilę do hotelu, miasto już trochę poznaliśmy, więc nie korzystamy z taksówki, wybieramy metro.
Już wieczór, spacerujemy po uliczkach Singapuru i uzupełniany niedobory płynów (jest 30 stopni C i prawie 90% wilgotniści. A szkło takie zmrożone :)


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Hanoi - powrót z Sa Pa

Pociąg przyjechał punktualnie. Jest 5:30, jesteśmy z powrotem w Hanoi. Czujemy się wyspani. W pociągu chociaż bujało, spało się dobrze. Stan torów kolejowych wydaje się być w podobnej do dróg, raczej słabej kondycji, stąd trochę trzęsło. Miasto budzi się do życia, chociaż na ulicach dużo spokojniej niż zwykle:


Czekamy teraz w recepcji naszego hotelu, tego samego w którym bazowaliśmy przed wyjazdem. Około 8:00 będzie w pracy odpowiednia zmiana, powinniśmy dostać pokoje.
CDN...
Jest 9:00, zmiana jeszcze nie przyszła, dalej koczujemy na podłodze w recepcji ale śniadanie i kawę dostaliśmy. Czekamy dalej :)
Mamy pokoje, Jupi. Teraz prysznic i idziemy do miasta. Jest jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia.
CDN...
W mieście jest park im. W. Lenina. U nas takie miejsca mają już zmienione nazwy, dlatego też koniecznie chcieliśmy to zobaczyć. Monumentalna, chciałoby się powiedzieć  brama strzeże dostępu do parku. Wstęp jest płatny, a w środku jakby zatrzymał się czas. Owszem kwiaty rosną ale poza tym, dużo betonowych
ścieżek i ozdób z dominującymi kolumnami oraz brak ludzi. W parku uderza pustka i brak życia. Karuzele i zabawki dla dzieci, wyglądają jakby od kilku lat nie były używane. To zupełne przeciwieństwo, parku nad jeziorkiem w pobliżu naszego hotelu. Wspominałem wcześniej jak tętni życiem to miejsce. Natomiast park im. W. Lenina, zgodnie z nazwą to raczej relikt i postsocjalistyczna pamiątka. Jego najładniejszy fragment poniżej:


Innym ciekawszym miejscem jest dzielnica francuska. Wietnam w czasach kolonialnych był "francuski"- stąd do dzisiaj widoczne są ślady tego wpływu. Miedzy innymi piękne budynki oraz ruch prawostronny - w krajach tego regionu będących wcześniej pod wpływem Brytyjczyków (Tajlandia) jeździ się lewą stroną. Do dzisiaj spotykane i popularna są tutaj również bagietki.
Poniżej zdjęcie budynku opery, wybudowanego przez Francuzów:


Dużą atrakcją w Hanoi, jest przedstawienie teatru lalek na wodzie. Poniżej filmik z występu:

Po południu spacerowaliśmy po centrum również w celach zakupowych. Jutro rano opuszczamy po dwóch tygodniach Wietnam. Lecimy ponownie do Singapuru. Powoli, powoli nasza podróż dobiega końca. 
Na zakończenie, wieczorny spacer po mieście. Są w Hanoi i takie spokojne zakątki, gdzie można w ciszy się zrelaksować:



niedziela, 8 grudnia 2013

Sa Pa - dzień 2

Wczoraj poszliśmy spać wcześnie, po zmroku. Dzisiaj wstaliśmy razem z kogutem - skoro świt. Takie obyczaje panują na dalekiej wsi - żyjemy w zgodzie  z rytmem natury. Noc minęła dobrze, chociaż była chłodna. Spaliśmy w cieplej odzieży i czapkach, tym razem klimatyzacja nie była potrzebna. 
W obejściu ruch się zaczyna, zjemy śniadanie i idziemy na dalszą wędrówkę.
Poranek w Sa Pa:


Nasi mali podróżnicy też tu są:


Wędrujemy przez wzgórza i las bambusowy. Prawdziwy treeking:


Przede mną Zu:


Dzisiaj wędrówka trudniejsza niż wczoraj ale krótsza. Mamy teraz przerwę na jedzenie i wracamy busem do Sa Pa. Tam dwie godziny czasu wolnego i dalej kolejnym busem do Lao Cai na dworzec.
Jesteśmy w Sa Pa, to większa miejscowość w okolicy. Z hotelami, restauracjami, sklepami. Mamy dwie godziny oczekiwania, spacerujemy po ulicach:


Jesteśmy w Lao Cai, przed dworcem. 


Czekamy na pociąg. Dwa dni temu przyjechaliśmy tu rano. Teraz wyjeżdżamy wieczorem. Pociąg ten sam, który przywiózł nas w tą stronę. Przed nami nocne 11 godzin w podróży. Rano będziemy w Hanoi.

sobota, 7 grudnia 2013

Sa Pa - dzień 1

Dojechaliśmy do Lao Cai, mamy co prawda dwie godziny opóźnienia ale to nie problem. Podobnie jak przed startem, tuż przed przyjazdem na stację końcową uaktywnił się radiowęzeł z nową radosną pieśnią. Słowa na pewno oznaczały naszą i całego pociągu ogromną radość z przybycia tutaj i wysławiały piękno rejonu Sa Pa. :)
Jesteśmy już w busie, który zawiezie nas na miejsce gdzie bedziemy mogli odświeżyć się i zjeść śniadanie.
Poniżej dworzec i peron w Lao Cai:



CDN...
Jesteśmy w Sa Pa, teraz rozumiem dlaczego pociąg jedzie tylko do Lao Cai, odcinek 35 km busem jechaliśmy godzinę. Trasa prowadziła cały czas pod górę, jesteśmy na wysokości 1495 mnpm. Jemy teraz śniadanie. Później wyruszamy w góry. Mamy teraz przerwę na prysznic i za moment idziemy w góry.
Widok z okna


Idziemy na wędrówkę, nasza przewodniczka Zu, pokaże nam ścieżki przez wzgórza i doliny. Wędrujemy z plecakami, jest cudownie. Widoki mamy wspaniałe, może chociaż trochę klimatu oddadzą zdjęcia:




Teraz mamy przerwę na posiłek, w pięknych okolicznościach przyrody. Nasza knajpka, na zewnątrz i w środku:






Wpis jest bardzo krótki, za chwilę idziemy dalej. Ale kolejna niespodzianka - jest tutaj internet, wykorzystuję sytuację aby podzielić się informacjami na bieżąco.
CDN...
Idziemy widoki cudowne. Wędrować w górach północnego Wietnamu - bezcenne. 
Pola ryżowe, jest zima więc są w ciemnym kolorze. Na zielono zakwitną wiosną:



Widok z naszego homestay:


Nasze legowisko, mamy cały strych na około 30 osób. Warunki spartańskie ale jakże cudowne. Próbujemy tu wszystkiego, można powiedzieć, że widzieliśmy już cały kraj od południa do północy, od morza do gór a to jeszcze nie koniec - tydzień przed nami :)





Wieczór też mieliśmy niesamowity. Siedzieliśmy razem z gospodarzami przy ognisku, rozmawiając ( nasza przewodniczka Zu wyjaśniała wszystko o co pytaliśmy ) i przyglądając się gotowaniu. Zjedliśmy kolację i kladziemy się spać, na wsi o tej porze ciemno i chłodno.
Filmik jak powstawała kolacja jest tutaj:


Hanoi - Lao Cai - nocny pociąg

Zapowiadana wcześniej nocna podróż pociągiem, właśnie zaczyna się. Jedziemy do Lao Cai - miasta tuż przy północnej granicy Wietnamu z Chinami. To jest przygoda - 300 km - w 11 godzin, nocnym pociągiem w północnej części Wietnamu.
Dworzec Hanoi "Główna" wygląda tak:

To jest poczekalnia:


To już peron, ten po prawej to nasz pociąg:


Klimat jest niesamowity, przed dojazdem z głośników ustawionych na cały regulator płyną patriotyczne pieśni. Nie wiemy dokładnie o czym są ale wzniosłość i radość głosu artysty sugeruje, że ruszamy w wielką drogę do pięknego rejonu Wietnamu. Ruszyliśmy, około godziny zajęła nam jazda przez stolicę. Pociąg jedzie chwilami w odległości nie większej niż metr od domów, sklepów czy ulicznych punktów z jedzeniem. Na ten moment życie na chwilę się tam zatrzymuje by za moment wrócić do normalnego biegu. Już kiedyś widziałem coś podobnego ale to było w telewizji. Dzisiaj zadziało się na naszych oczach. 
Pociąg jedzie, ulica czeka:


Kontynuujemy podróż na miejscu powinniśmy być o 6 rano. Jest 5:30, jesteśmy już niedaleko. Warunki mamy bardzo komfortowe. Wagon sypialny, można się położyć: