czwartek, 3 stycznia 2013

Z Bangkoku do Siem Reap(Kambodża)

Poprzedni wpis zakończył się informacją o opuszczeniu Bangkoku i wyjeździe do Kambodży, dokładnie do miasta Siem Reap w pobliżu dużego kompleksu świątyń - Ankor Wat.
Dzień dla nas rozpoczął się bardzo wcześnie. Pociąg jak wcześniej pisałem odjeżdżał o 05:55 my jednak do dworca kolejowego mieliśmy spory kawałek miasta do pokonania a metro i Sky Train kursują od 06:00 rano, pozostała nam taksówka a wraz z nią ryzyko utknięcia w korku. Tak, tak tutaj w Bangkoku, mieście, które nigdy nie zasypia korki o tak wczesnej porze nie są niczym wyjątkowym. Poprzedniego dnia spakowaliśmy się wieczorem, mogliśmy dzięki temu wstać o 03:45 i o 04:30 wsiadaliśmy do umówionej taksówki. Na dworcu byliśmy o dobrej porze, kupiliśmy bilety (gdyby ktoś pytał, czy nie można było wcześniej, już wyjaśniam na nasz pociąg nie można, sprzedaż tylko w dniu wyjazdu), mieliśmy czas na drobne zakupy żywieniowe na śniadanie i wybór miejsc. Nasze europejskie wyobrażenia o podróży pociągami tu w Azji mają się nijak do rzeczywistości. Pociąg oferował wagony wyłącznie 3 klasy (u nas takich nie ma, przecież) wszystkie okna były otwarte za klimatyzację odpowiadały wiatraki. Na zakończenie zamieszczę kilka ciekawych zdjęć. Podróż chociaż nie krótka, trawła 6 godzin minęła dla nas bardzo szybko. Klimat podróżowania w towarzystwie innych, takich jak my turystów i przede wszystkim lokalnych pasażerów przerywana krótkimi drzemkami spowodowanymi wczesnym wstaniem i mimo wszystkich wrażeń sześcio godzinną różnicą czasu upłynęła nam szybko. Do granicy dojechaliśmy około 12:00. Cała przeprawa to też wielka przygoda. Najpierw tuk-tukiem dojechaliśmy do niby " biura obsługi podróżnych" gdzie oferują wyrobienie kambodżańskiej wizy, oczywiście za dodatkową opłatą. Wiedząc o takich zwyczajach, powiedzieliśmy, że wizy już mamy i poszliśmy na pierwszy punkt kontrolny czyli opuszczenie granicy Tajlandii. Kolejka tak na około godzinę ale nie ma innej możliwości, trzeba cierpliwie czekać. Udało się to pokonać, teraz kolejny punkt odprawy, wyrobienie wizy kambodżańskiej, na szczęście tutaj nie trwało długo. Wypisane kolejnych kwiatów, zdjęcie, opłata 20 USD i po 30 minutach wiza już w naszych paszportach. Przeszliśmy przez ok. 500 metrową tzw. wolną strefę i byliśmy na kolejnym punkcie kontrolnym tym razem już ostatnim, przekraczliśmy granicę Kambodży. W sumie cała odprawa zajęła nam 2,5 godziny. Dalej pojechaliśmy bezpłatnym busem od granicy do dworca z którego odjeżdżają autobusy i taksówki do Sieam Reap, czyli naszego docelowego miejsca. Mieliśmy tam chwilę przerwy, zjedliśmy coś ciepłego i wynajętą taksówką za cenę 48 USD, wyruszliśmy z Poipet na ostatni dziś odcinek drogi, do oddalonego o 250 km od granicy miasta Sieam Reap, gdzie mamy już zarezerwowany już hotel. Cena 48 USD za taksówkę na odcinku 250 km może trochę dziwić ale przypominam jesteśmy w Kambodży. Droga była dobra, nowa, szeroka, równa i bez specjalnego natężenia ruchu, więc po mniej więcej 2,5 godziny byliśmy na miejscu, w naszym hotelu.
Na mapie ten ostatni odcinek wygląda tak:

Wiadomo jak to my, mimo, że dzień rozpoczął się bardzo wcześnie, kilkaset kilometrów drogi za nami, nie mogliśmy odpuścić sobie kolacji i pierwszego rekonesansu miasta. Po krótkiej przerwie na odświeżenie i odpoczynek wyszliśmy na ulicę, poznawać Kambodżę. Z uwagi, że najbardziej lubimy klimaty = im mniej turystów tym lepiej, poszliśmy z hotelu w kierunku przeciwnym do centrum. Znaleźliśmy super restauracyjkę, nie było w niej oprócz nas żadnych "białych" wspaniałe miejsce, wyśmienite jedzenie a wszystko za cenę mniej więcej 15 PLN na osobę.
Tyle na dzisiaj, poniżej kilka ciekawych zdjęć z dzisiejszego dnia.
Dworzec kolejowy w Bangkoku i nasz pociąg:




Granica Kambodży:


Nasza restauracja - duże piwo w Kambodży ma inny wymiar:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz