wtorek, 8 stycznia 2013

Chong Khneas - pływające wioski

Dzisiaj w przeciwieństwie do poprzednich dni wybraliśmy się na południe od Siem Reap do miejscowości Chong Khneas - tutaj można zobaczyć lokalizację skąd łodzią trzeba przepłynąć najpierw 5 kilometrów rzeką aby dostać się do jeziora Tonle Sap, na którym znajdują się zamieszkałe wioski. Trudno sobie to wyobrazić ale mieszkający tutaj ludzie naprawdę żyją w domach - łodziach. Dorośli utrzymują się z rybołówstwa i częściowo z turystów, czyli ze sprzedaży wszelkich rzeczy od napojów do wyrobów lokalnych (pamiątek, pocztówek, torebek itp.). We wioskach są szkoły dla dzieci, oczywiście na wodzie, świątynie, nawet szpital. Mieszkańcy do naprawdę biedni ludzie. Jest też szkoła z sierocińcem w którym wychowują się dzieci bez rodziców. Rodzice ich w większości przypadków to ofiary wypadków przy pracy na jeziorze. Samo jezioro też przekracza nasze wyobrażenia.
"Brzegi jeziora otacza pięć kambodżańskich prowincji. Żyją nad nim ponad trzy miliony mieszkańców.  Zbiornik wodny Tonle Sap z zmienia swą pojemność w zależności od pory roku – podczas pory deszczowej przejmuje on część masy wód z Mekongu, osiągając wówczas powierzchnię nawet 10 tys. km2; w porze suchej wody jeziora wpływają do Mekongu, tym samym jego powierzchnia może zmniejszyć się do 2,5 tys. km2. To samo dzieje się z głębokością jeziora, która może wynosić od 3 do 12 m. Tonle Sap – największe jezioro Półwyspu Indochińskiego." -
Źródło informacji
Kiedy się płynie nie widać drugiego brzegu. W czasie tajfunów powstają na nim olbrzymie fale, które powodują wiele nieszczęśliwych wypadków. Jezioro to też znacznie zmienia swoją powierzchnię w zależności od pory suchej i mokrej. W najbardziej suchej porze roku mieszkańcy zmuszeni są przepłynąć swoimi domami 5 kilometrów od brzegu aby dalej żyć na wodzie i utrzymywać się z połowów.
Poniżej kilka zdjęć z dzisiejszego dnia.
Szkoła na wodzie:


Rybak na jeziorze:

Rybak z siecią:
Dzieci w wodzie:

Krokodyle:


Dziecko z wężem: ( pracuje pozując do zdjęć)


Tak upłynęła nam wycieczkowa część dnia. Nie było daleko więc wcześniejszym popołudniem wróciliśmy do naszej bazy. Odpoczęliśmy trochę przy basenie planując następne dni i wyszliśmy na prawie dwu godziny spacer po ulicach miasta. Obserwacja życia codziennego mieszkańców jest bezcennym doświadczeniem. Po spacerze i ustaleniu transportu na jutrzejszą wyprawę poszliśmy na kolację. Jak wcześniej wspomniałem jedzenie w lokalnym stylu wychodzi nam coraz lepiej i jemy tak jak jeszcze niedawno wydawało się nam do niemożliwe. Dziś jedną z naszych potraw, zresztą nie pierwszy raz była ryba. Tutaj ryby zważając na cenę dań są bardziej cennym towarem. Podaje się je zazwyczaj w całości z głową i ogonem. Są oczywiście wypatroszone ale całe sztuki. Dzisiaj z zjedliśmy całą rybę - dosłownie, oczywiście wyłącznie pałeczkami. Dwóch z nas - Jacek i ja podzieliliśmy się nawet oczami, zgodnie z azjatycką maksymą która mówi: - "jedynie kamień nie nadaje się do jedzenia". Okazuje się, że można zjeść coś o czym wcześniej nie miało się wyobrażenia.
Poniżej dowód, co zostało z ryby:

1 komentarz:

  1. Najwyraźniej zmiana klimatu Kwiatuszce, Owcy i Kubusiowi służy, bo apetyt dopisuje, ale żeby od razu oczy rybce wyjadać? No barbarzyństwo, a co dopiero wyjechali z cywilizowanego, kulturalnego kraju...strach myśleć co będzie dalej. Liczę, że fakt konsumpcji został chociaż poprzedzony wnikliwym badaniem Pani Izy, czy oby te oczy zdrowe (świeże) były ;) Cóż by ten świat począł bez nas kobiet? :P
    Wioska na wodzie jest niesamowita,krokodyle, dziecko z wężem na szyi(chociaż u nas w Europie też takie coś mamy, kobiety noszą to na szczególne okazje i zwie się boa) no i ta szkoła, tam to dopiero dzieci mogą lać wodę;) Doprawdy niebanalne miejsce, zresztą takie jak cała ta wyprawa.
    Pozdrawiam z zaśnieżonej Bydgoszczy
    Ps. Po powtórnej, wnikliwej analizie tekstu okazało się, że to nie Kwiatuszka, Owca i Kubuś tak bestialsko obeszły się z rybką a mój drogi Ojciec Dyrektor i jego Kompan w tej podróży. Szok,niby znasz człowieka 4 lata a ten nagle oczy wydłubuje, wcina koniki polne. Hmmm ciekawe cóż jest powodem takiego skandalicznego zachowania: swoisty regres,obudzony instynkt przetrwania czy "klimakterium" tj. zmiana klimatu :P?

    OdpowiedzUsuń