Kiedy wychodziliśmy stamtąd, zorientowaliśmy się, że niewiemy kiedy minęły dwie godziny.
Zmęczenia w ogóle nie czuliśmy, wiec metrem (wspaniały, tani, dostępny, już nasz ulubiony środek komunikacji) przejechaliśmy w pobliże Placu Tian'anmem. Tutaj dopiero poczuliśmy rozmach, wielkość, przestrzeń i magię tego znanego z wielu atrakcji i wydarzeń miejsca. Okazało się, ze natura nam sprzyja. Częsty w Pekinie smog - miasto słynie jako jedno z najbardziej zanieczyszczonych miast świata, dzisiaj się "nie pojawił". Jeśli jest, podobno nie widać drugiej strony ulicy. Warto dodać, że w tym miejscu oraz innych w centrum ulice są czteropasmowe, no ale jednak kiedy druga strona jest niewidoczna to musi być gęsto. Jak wspomniałem mieliśmy dzisiaj szczęście. Oto dowody:
Prawda, że jest moc i potęga? W nas też jej nie brakuje, jedziemy zamieniając błyskawicznie po drodze trzy kolejne linie metra do parku olimpijskiego. Park najlepiej wygląda w nocy, nam już nie starczyło siły. Wybaczcie i tak nie pamiętamy kiedy od godziny 10 do 19 z jedną małą przerwą na kawę i drugą wiekszą na jedzenie cały czas spacerowaliśmy na powietrzu a temperaturze poniżej zera stopi. Wszyscy mamy czerwone buzie - tym razem od chłodu i wiatru, nie od słońca i gorąca.
Dotrzemy tam jeszcze po zmroku, zdjęcia bedą, na razie proszę, oto jedno jeszcze w trakcie dnia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz