czwartek, 28 listopada 2019

Z Tulare do Lone Pine

Pamiętacie jak wczoraj pisałem, że Kalifornia potrafi zaskoczyć, wiatrem deszczem i gradem? Nie wiedziałem jednak co dzisiaj nas spotka i dobrze, przynajmniej spałem spokojnie. Dzisiaj zaplanowaliśmy przejazd do drugiego naszego miejsca noclegowego na trasie czyli do Lone Pine w górach Sierra Nevada. 
Dla mnie drugi wspaniały dzień za kierownicą, do pokonania około 180 mil, co może być piękniejszego. Okazało się jednak, że dzień przyniesie nam bardzo dużo niespodzianek. Cały dzień spędziłem za kierownicą nie mam więc zdjęć dokumentujacych dzisiejsze atrakcje, Wszystko dokładnie opisane znajdziecie na pewno na Blogu Jacka - TUTAJ

Z mojej strony podzielę się z Wami takim przemyśleniem - nigdy nie spodziewałabym się, że mój debiut w zakładaniu łańcuchów na koła samochodu i jazdy w górach z łańcuchami na kołach po zaśnieżonych drogach będzie miał miejsce w "Słonecznej Kalifornii". A jednak tak było. Zajrzyjcie do Jacka, tam jest wszystko.

Uprzedzając szczęśliwe zakończenie dzisiejszej podróży wspomnę tylko o niezwykłej przyjemności, którą dziś mieliśmy. Akurat dzisiaj w USA jest Święto Dziękczynienia, tak bardzo celebrowane przez Amerykanów. Dla nas była to pierwsza okazja w tym uczestniczyć. Dodatkowo niesamowite było również to, że mogliśmy celebrować ten dzień na prawdziwej amerykańskiej prowincji. Lone Pine to miasteczko, które liczy 2.200 mieszkańców. Ma jednak motele, kilka restauracji i w jednej z nich zjedliśmy "typowy amerykański obiad" podawany tego dnia. Był wiec indyk z żurawiną, ziemniaki, dynia, fasolka. Zdjęć nie mam ale na pewno będą u Jacka. 

Na zakończenie dzisiejszej relacji, żeby nie było tylko słowa pisanego poniżej wstawiam zdjęcia zrobione przed naszym hotelem, który na pewno chcielibyśmy mieć ale u nas na święta Bożego Narodzenia oraz naszego  dzielnego Jeepa, który na letnich oponach ale za to z łańcuchami dał radę przez Sierra Nevada.




1 komentarz:

  1. No to zimę już zaliczyliscie.Proponuję wracać na wiosnę ��A z Ciebie to prawdziwy easy rider 50 lat później i na 4 kołach. Zazdroszczę również tych motoryzacyjnych wrażeń.Pozdrawiam wszystkich ��

    OdpowiedzUsuń