środa, 4 grudnia 2019

The last day, last night and the last coin in Las Vegas

Dzisiaj zgodnie z planem mieliśmy dzień stacjonarnego odpoczynku. Zaczęliśmy spokojnie, długim śniadaniem, poźniej była kawka i brownie do niej, jednym słowem pełen relaks.
Potrzebowaliśmy tego po dwóch, intensywnych dniach. Dodatkowo pogoda nie wyganiała nas na zewnątrz - kto mówił, że w Vegas zawsze świeci słońce - haha, tak jak w Kalifornii ;)

Od rana padało tak intensywnie, że sparaliżowało ruch na miejscowym lotnisku, o czym cały czas informowała telewizja. Dobrze, że już wieczorem pogoda się poprawiła. Mogliśmy wyjść na spacer i  bez obaw oczekiwać, że jutrzejszy lot do domu odbędzie się bez opóźnień.
Odprawę zrobiliśmy po południu, karty pokładowe mamy w aplikacjach czas więc na wieczorny spacer i ostatnie chwile na ulicach i w kasynach Las Vegas.

Zobaczcie jeszcze raz jak wygląda miasto, które nigdy nie zasypia:


 Nawet wtedy, gdy otulają je chmury:





A tak wyglada ostatni grosz z tytułu tego posta:


Drodzy czytelnicy powoli zbliżamy się do końca wyprawy. Prawdą jest powiedzenie, że wszystko co dobre szybko się kończy. Nam te dwa tygodnie rzeczywiście minęły bardzo szybko. Wrażeń, w tym sporo niespodziewanych mieliśmy dużo. To nie jest ostatni post, obiecuję jeszcze informację z drogi powrotnej. Zgodnie z tradycją tego bloga, relacja są od początku do końca wyprawy.
Także proszę, bodźcie z nami.
Oczywiście zaglądajcie na: Blog Jacka gdzie macie również pełną relację na bieżąco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz