Koniec pociągu, drzwi - brak:
Jesteśmy wcześnie, wagon jeszcze pusty:
Nie ma też lokomotywy, opóźnienie wzrasta, my czekamy:Już jedziemy, teraz ulica czeka:
Dokładne informacje o mieście Ayutthaya są tutaj.
Kiedy byliśmy na miejscu, na dworcu oczywiście czekało mnóstwo taksówek i tuk-tuków, gotowych nas wszędzie zawieźć. My jednak byliśmy przygotowani i mieliśmy swój plan. Znaleźliśmy przeprawę promową na drugą stronę rzeki i o to nam chodziło. Po drugiej stronie w zasięgu 2-3 kilometrów mieliśmy do zwiedzania wszystkie główne świątynie starej stolicy. Ich budowle, w przeciwieństwie do wszystkich wcześniej przez nas oglądanych zbudowane zostały z czerwonej cegły, co jest jak na te okolice i tamte czasy wyjątkowe. Obejście miasta zajęło nam około trzech godzin.
Poniżej kilka zdjęć ze zwiedzania świątyń:
Głowa Buddy wpleciona w korzenie drzewa:
Tuk-tuki w Ayutthayi są inne, tutaj znaleźliśmy nawet Nemo:
Gdy dotarliśmy ponownie na dworzec, zjedliśmy coś i z radością tym razem przyjęliśmy informację o spóźnionym pociągu powrotnym. Piszę o tym, że z radością, ponieważ nasz poranny pociąg wyruszający z Bangkoku już na stacji początkowej zaliczył godzinę opóźnienia. Zupełnie nie wiemy dlaczego, komunikaty z megafonów na dworcu cały czas o czymś informowały, ale nikt z nas po tajsku nie rozumie :)
Popołudniowe opóźnienie nas ucieszyło - mniej czekania na pociąg i to tego w drogę powrotną jechaliśmy expresem za 2,00 PLN na osobę.
Pociąg express, jedzie o godzinę krócej i jest bardziej komfortowy. Wygląda tak:
Na zakończenie informacja, kto wie czy nie o największej niespodziance naszej wyprawy. Za niewielką opłatą można tutaj poprowadzić pociąg - express do Bangkoku. Niektórzy nie odmówili takiej okazji:
wow :D ja tez chce poprowadzic pociag ;))))))))))
OdpowiedzUsuń